Monday, September 03, 2007

Wakacje. Zasłużone. Nie Marsylia, nie katamarany na Sardynii. Tunezja. I nie z kimśtam. Sama. Zresetować się, odpocząć, złapać dystans. Słońce, plaża i drinki z palemkami. I radośni Tunezyjczycy, którzy jeśli są choć w połowie tak uroczy, jak Dali i Mehdi, to moje wakacje nabierają lekko różowiutkich barw.

Wczoraj GastroParty Luksusowej. Gastronomiczna śmietanka naszego fabrycznego miasta na darmowym chlaniu w Cabarecie. Absolut z gwinta i namiętne całowanie tych idealnych ust, policzków, uszu, szyi, których dumna właścicielka uśmiechała się do mnie, mrucząc przy tym jak kot. Piękna jesteś jak anioł, Juleczka i ten seksapil, choć taki na pokaz i publiczny, absolutnie mnie uwodzi. Absolutnie jak Absolut, może być ten waniliowy z odrobiną Kahluy, ten pieprzowy- idealnie zmrożony albo ten porzeczkowy z sokiem grapefruitowym i porzeczkowym...

Przepraszam Cię, Bartek. Bardzo nie fair oceniłam mojego Pana Menadżera. Chciałabym... Chciałabym dać Ci coś, czego tak bardzo potrzebujesz. Oparcie tu, kiedy jesteś z dala od domu, bo choć to tylko 130 km, to czasami wydaje się, że dzielą was całe lata świetlne. Chciałabym być twoim przyjacielem. Dajesz mi odczuć, że nim jestem. Tyle nas dzieli, lata świetlne całe, odlegli od siebie jesteśmy jak nasze dwa miasta, ale tak naprawdę to tylko 130 km. Lubię Cię. Choć może na to nie zasługujesz. Choć może ściemniasz i sprzedajesz mi bajki. Lubię Cię, bo...

1 Comments:

Blogger człek said...

zyjesz anno. milo. wracam 10-tego. i ciagle sie ludze, ze Cie to cokolwiek obchodzi.

jak to ostatnio napisałam Lapsowi - Szanuj Człeka swego, bo możesz mieć gorszego...

3:51 PM  

Post a Comment

<< Home