Jutro w dalekie strony przybywa Mama. W związku z tym sprzątanie, porządkowanie, mycie, szorowanie, pucowanie, układanie i składanie. Dalekie strony aż lśnią w radosnym oczekiwaniu. Niczym działacze Samoobrony z Gniezna w oczekiwaniu na zwrot weksli. A czegóż to Mama nie przywiezie... I jedzenie, i prezenty, i książki i... i siebie jeszcze, a może przede wszystkim. Ja też coś mam. Taką poduszeczkę małą i białą, na której jest napisane: "Everything I need in Mum I've got in you". Urocze, nie?
A tak z innej beczki. Jest sobie ktoś, z którym co jakiś czas robię coś (a w zasadzie robimy), co pewnie daleko wykracza poza granice powszechnie przyjętej moralności. To znaczy, większość ludzi pewnie czasem ogląda to na takich filmach, które to są późno w nocy, ale sami by tego nigdy nie zrobili. No a jak się już takie rzeczy robi, a przynajmniej rabiało, to się potem o tym raczej nie rozmawia. To znaczy, ty wiesz i ja wiem, możemy puścić do siebie porozumiewawcze oczko czasami albo się tak troszkę inaczej uśmiechnąć, ale o tym nie rozmawiamy. I tyle. Bo i o czym tu gadać. Rozmowa byłaby wywleczeniem na światło dzienne czegoś, co powinno zostać sobie w cieniu. A może to tylko ja nie chcę o tym rozmawiać, a oni to by chcieli? Albo i rozmawiają jak mnie nie ma? Nie ważne. Grunt, że takich rozmów nigdy nie było. Do dzisiaj, kiedy to ten ktoś właśnie, korzystając z tego, że przez internet nikomu w oczy patrzeć nie trzeba, poruszył ten temat i to nawet dość bezpardonowo. I tam coś o tym, że kiedy wracam, bo on to by chciał teraz i... Czego to ta dzisiejsza technika z ludźmi nie robi...
16 grudnia wracam.
A tak z innej beczki. Jest sobie ktoś, z którym co jakiś czas robię coś (a w zasadzie robimy), co pewnie daleko wykracza poza granice powszechnie przyjętej moralności. To znaczy, większość ludzi pewnie czasem ogląda to na takich filmach, które to są późno w nocy, ale sami by tego nigdy nie zrobili. No a jak się już takie rzeczy robi, a przynajmniej rabiało, to się potem o tym raczej nie rozmawia. To znaczy, ty wiesz i ja wiem, możemy puścić do siebie porozumiewawcze oczko czasami albo się tak troszkę inaczej uśmiechnąć, ale o tym nie rozmawiamy. I tyle. Bo i o czym tu gadać. Rozmowa byłaby wywleczeniem na światło dzienne czegoś, co powinno zostać sobie w cieniu. A może to tylko ja nie chcę o tym rozmawiać, a oni to by chcieli? Albo i rozmawiają jak mnie nie ma? Nie ważne. Grunt, że takich rozmów nigdy nie było. Do dzisiaj, kiedy to ten ktoś właśnie, korzystając z tego, że przez internet nikomu w oczy patrzeć nie trzeba, poruszył ten temat i to nawet dość bezpardonowo. I tam coś o tym, że kiedy wracam, bo on to by chciał teraz i... Czego to ta dzisiejsza technika z ludźmi nie robi...
16 grudnia wracam.
0 Comments:
Post a Comment
<< Home