Tuesday, April 10, 2007

Emocjonalny burdel zalany wódą. Wielkanocne śniadanie na kilku dobrych drinach i wyskakiwaniu na fajkę co godzinę. Antydepresanty robią swoje, jestem jak na innej orbicie. Zabieram młodsze kuzynki na imprezy, opowiadam dawno niewidzianym ludziom o mojej zawrotnej karierze na studiach i jestem coraz bardziej żałosna. Budzę się na kacu, usypiam w nie swoich łóżkach. Próżnia. Czas spierdalać.

Plan jest taki. Przebukować bilet. Wsiąść w samolot, wysiąść w dalekich stronach. Rozpłakać się na lotnisku. Złapać dystans. Poukładać się. Znowu, kurwa, znowu.

Chciałabym być plasterkiem serka Hochland. W folii. Uśmiechnięty czystej krwi Aryjczyk zjadłby mnie na długiej przerwie i bym mu smakowała. Świat byłby doskonały.

0 Comments:

Post a Comment

<< Home