Tuesday, October 10, 2006

No i pojechała. I tak się jakoś zrobiło... pusto. Do tej pory nie było pusto, do tej pory było po prostu... A teraz znowu to łóżko wielkie i puste, znowu stół trochę za duży, żeby jeść przy nim samemu i znowu ta droga na uczelnię trochę za długa, żeby tak ją przejść bez słowa... Zbudowałam świat, coś gdzie byłam tylko ja, tylko ja od samego początku. Nigdy nikogo nie było, więc nie płakałam, tak jak w Krakowie, kiedy za kimś zamykały się drzwi. Tu drzwi zamykały się tylko za mną. Albo przede mną. Teraz znowu... Chciałoby się do kogoś odezwać. I znowu zostaje tylko ten idiotyczny pluszowy Kłapouchy. Ten Kłapouchy, bez którego nigdy bym tu nie usnęła...
Urodziny mam dzisiaj.

0 Comments:

Post a Comment

<< Home