Wednesday, October 18, 2006

Dzień jak codzień, chciałoby się rzec, gdyby nie to, że...
Nie zmrużyłam oka. Nie zmrużyłam oka, bo moje ciało powiedziało stanowcze "nie" i nie było mowy o spaniu. Kiedy w końcu zmrużyłam natychmiast zawył budzik. 07:45, a ja nadal nie mam pojęcia o teorii stosunków międzynarodowych Gramsciego ani nie umiem powiedzieć po hiszpańsku, że koło mojego domu jest lotnisko. Śniadanie jak zwykle po drodze. O ile beztłuszczowy, bezglutenowy, bezkaloryczny, bezsmakowy i bezwartościowy batonik (jedyna rzecz w mojej szafce, która nie wymaga mikrofalówki/opiekacza/piekarnika/tostera...) można nazwać śniadaniem. No i kawa ze Starbucksa. Kropla amerykańskiego luksusu w siąpiącym deszczu dalekich stron. Wielkie, waniliowe cappuchino. Nienawidzę cappuchino, a juz na pewno nie waniliowego, ale byłam w desperackim poszukiwaniu przynajmniej jednej kalorii zanim uczelnia wchłonie mnie w ciąg zajęć do 14. A ciąg oznacza brak jakiejkolwiek, choćby minutowej przerwy. Seminarium ze stosunków międzynarodowych zaiste międzynarodowe. Niemka, Francuzka, Kubanka, dwóch Szkotów, Kuwejtczyk, Palestyńczyk i ja. W roli prowadzącego Włoch, który nie bardzo opanował jeszcze władanie językiem angielskim... Potem hiszpański, gdzie wszyscy patrza na mnie spode łba, bo oni potrafią już powiedzieć nie tylko, że koło ich domu jest lotnisko, ale też, że koło lotniska jest basen... A ja nic, beton, mogę się najwyżej szeroko uśmiechać. Potem jeszcze wiele innych zajęć, na które idę z coraz mniejszą ochotą, żeby o 14 zawinąć się do domu (pieszo, oczywiście, bo po co wydawać pieniądze na bilety, skoro można z rozkoszą przespacerować się pół godzinki w siąpiącym deszczu cały czas wspinając się pod monstrualną górę...) A w domu internet, to medium absolutne, ten łącznik ze światem i normalnymi ludźmi. Ale tylko chwilkę, muszę się w końcu dowiedzieć nie tylko, jak jest po hiszpańsku lotnisko, ale też bank, apteka, supermarket i wiele innych rzeczy, które mogą znaleźć się koło mojego domu kiedy się w końcu przeprowadzę, żeby zamieszkać jak najdalej od... No, ale żebym przypadkiem nie powiedziała o dalekich stronach zbyt wiele.

0 Comments:

Post a Comment

<< Home