Monday, December 13, 2010

Smutek ma w sobie pewną głębię. Melancholia sama układa się w zdania. Można pisać o kolejnych nieprzespanych nocach, nerwowo wypalanych papierosach, samotnie opróżnianych butelkach wina. Dramatyzmu dodają słowa takie, jak 'zawsze' i 'nigdy'. Poczytność wzrasta, jak i ilość połączeń telefonicznych od zatroskanych przyjaciół i krewnych. 

Szczęście to nie to samo. Bo i o czym tu pisać?

Że maluję się nie rano, wychodząc do pracy, tylko o 16.30, widząc, że jego samochód podjeżdża pod dom? Że nie śpię do 3, ale nie dlatego, że mnie emocjonalne rozterki zżerają, tylko dlatego, że piekę bułki z malinami i gapię się na jego śpiącą głowę? Że spędzam dwie godziny dziennie na Amazon, kompilując niekończące się listy prezentów, które mu kupię na wszystkie nadchodzące okazje, włącznie z 25. rocznicą ślubu? Że ekscytuje mnie składanie skarpetek? Że stawiam na nogi całą rodzinę w poszukiwaniu przepisu na 'wołowinkę babci Mani'?

Że na oknie stoi chanukowy świecznik, na kuchennym blacie koszerna sól, przy łóżku rozmówki hebrajskie?