Thursday, April 24, 2008










Palę papierosa oparta o barierki portu w Baltimore i zastanawiam się, na którym etapie mojego życia popełniłam ten śmiertelny grzech, który przywiał mnie na chińską wycieczkę po Waszyngtonie. Słucham Stinga, czytam o wojnie Iranu z Irakiem. W rubryce 'zainteresownia' w moim ostatnim CV wpisałam: 'międzynarodowe konflikty zbrojne'. Czy ja mam szansę dostać jakąkolwiek pracę z mózgiem analizującym koncepcje jus ad bellum i jus in bello, kiedy przeżuwam wieczorną porcję informacji o tym, czy na fotelu prezydenckim mojej nowej ojczyzny zasiądzie kobieta o wątpliwej stabilności psychicznej, czarnoskóry młodzieniaszek o wątpliwej wiedzy o świecie czy podstarzały weteran, który powinien raczej garnitur do trumny wybierać, niż po władzę sięgać. Odżywiam się bananami z miodem i śpiewam piosenki Beatelsów. Liczę dni do Twojego przyjazdu. W całej tej wojnie na świecie, w głowie, w ustach i dłoniach, znalazłam szczęscie absolutne. Kocham Cię.