Zawładnęła mną szaleńcza potrzeba posiadania kwiata, jakiegokolwiek żywego elementu, za wyjątkiem ususzonego motyla, którego otrzymałam od pewnej bardzo bliskiej mi osoby. Ale ususzony motyl nie do końca kwalifikuje się do gatunku żywych, a ja bym chciała w końcu przestać mówić do sciany. W poniedziałek nabędę kwiata drogą kupna. Zastanawiam się tylko, gdzie go zmieszczę, bo warunki lokalowe w dalekich stronach nie pozwalają na przechowywanie dużej ilosci przedmiotów większych niż paczka prezerwatyw i chusteczki higieniczne. No, może paczka papierosów. Ale trudno, miejsce dla kwiata znaleźć się musi, choćby kosztem całkowitego zatarasowania drzwi wejsciowych, które i tak są już nieco zatarasowane, a to ze względu na inną moją szaleńczą potrzebę, a mianowicie potrzebę posiadania kosza na smieci.
Spędzenie całego dnia nad "America. The narrative story." oczywiscie spaliło na panewce, skoro można przecież było porozmawiać z Misiem jeszcze troszeczkę i jeszcze i jeszcze i jeszcze ciut.
A, no i okazało się, że posiadacze polskich kart kredytowych nie mogą nabywać piosenek na iTunes. A kiedy wchodziłam w posiadanie owej karty wydawało mi się, że życie stało się cos jakby odrobinkę bardziej różowe...
Dwa piętra w dół, papieros, dwa piętra w górę...
Nadal nie pada. Aż chciałoby się posiedzieć na dworze, ot tak i pocieszyć się troszkę niepadaniem...
Spędzenie całego dnia nad "America. The narrative story." oczywiscie spaliło na panewce, skoro można przecież było porozmawiać z Misiem jeszcze troszeczkę i jeszcze i jeszcze i jeszcze ciut.
A, no i okazało się, że posiadacze polskich kart kredytowych nie mogą nabywać piosenek na iTunes. A kiedy wchodziłam w posiadanie owej karty wydawało mi się, że życie stało się cos jakby odrobinkę bardziej różowe...
Dwa piętra w dół, papieros, dwa piętra w górę...
Nadal nie pada. Aż chciałoby się posiedzieć na dworze, ot tak i pocieszyć się troszkę niepadaniem...